Szczęśliwi bo…

KS. PIOTR GĄSIOR

 

„Myślę, że w przeddzień naszych zaręczyn sprawi Ci radość wyznanie, iż jesteś dla mnie najdroższą osobą, do której nieustannie zwrócone są moje myśli, uczucia i pragnienia. I nie mogę się już doczekać chwili, w której stanę się Twoja na zawsze”. Któryż narzeczony nie chciałby usłyszeć od swej wybranki takiego wyznania?

 

Intymni

Inżynier Piotr Molla z włoskiego Mesero koło Mediolanu miał to szczęście. Spotkał kobietę, która włączyła go w swój najintymniejszy świat wewnętrzny. Już w listach narzeczeńskich pisała mu: „Kocham Cię Piotrze i stale jesteś przy mnie obecny. Już od rana, gdy jestem na Mszy świętej - podczas składania darów ofiarnych - przedstawiam Panu Bogu razem z moimi również Twoje prace, Twoje radości i Twoje zmartwienia. Potem jestem przy Tobie przez cały dzień aż do samego wieczora”.

 

Zjednoczeni

Joanna Beretta, wierzyła, że nikt tak ściśle jak Jezus ich nie połączy. Była przekonana, że miłość jest najpiękniejszym doświadczeniem, jakie Pan Bóg włożył w dusze ludzi. Dlatego sakrament małżeństwa, którego po prostu nie mogła się doczekać nazywa Sakramentem Miłości. „Brakuje jeszcze tylko dwadzieścia dni, a potem jestem już ... Joanna Molla. Co byś na to powiedział, abyśmy w celu duchowego przygotowania i przyjęcia tego Sakramentu uczynili coś w rodzaju triduum? W dniach 21, 22 i 23 września Msza święta i Komunia święta. Ty w Ponte Nuovo, ja w Sanktuarium Matki Bożej Wniebowziętej. Madonna połączy nasze modlitwy i pragnienia. A ponieważ jedność to siła, więc Jezus nie będzie mógł nas nie wysłuchać i nie wspomóc”.

 

Radośni

Czy Joanna to jakaś dewotka? Nic podobnego. Piękna Włoszka zna sztukę subtelnego makijażu. Używa perfum. Nie obcy jest jej świat dźwięków. Jeździ na nartach i uprawia alpinizm. Dobrze kieruje autem. Ma stały karnet na spektakle w operze. Wie po co chodzi się do kina i teatru. Tańczy tak, że innym uczestnikom parkietu trochę wstyd, że oni tak nie potrafią. Czerpie radość z życia pełnymi garściami. Mężczyzna, który ją kocha, wspomina i ocenia: „Joanna zabierała swoje podopieczne do Viggione - do rodzinnego, wiejskiego domu, gdzie, owszem, odprawiano medytacje i modlono się, lecz jednocześnie te praktyki religijne wzbogacano wycieczkami, wyjściami na wieś oraz śpiewem. Tak więc ćwiczenia duchowe uzyskiwały jakby nowość radości i pogody ducha. Czuję, że trzeba dodać, iż w ten sposób Joanna wyprzedziła czasy. Była niejako prekursorką potrafiącą przeżywać swą wiarę w radości”.

 

Wielkoduszni

Podejmowana formacja nie była dla niej sztuką dla sztuki. Dlatego nie będąc zakręcona tylko wokół samej siebie, była dziewczyną otwartą na pomoc osobom starszym i potrzebującym. Podejmowała najzwyklejsze prace domowe. Można więc było zobaczyć Joannę ze ścierką czy siatką pełną zakupów, których jej staruszki nie były w stanie zrobić. Taki styl przygotowania do ślubu był poparty przekonaniem, że do tego sakramentu przygotowuje się przez naukę prawdziwej miłości. „Powołanie do życia rodzinnego nie oznacza zaręczenia się w wieku lat 14. Nie możemy wkraczać na tę drogę, jeśli się nie umie kochać. Kochać, tzn. pragnąć, doskonalić samego siebie i osobę ukochaną, przezwyciężając własny egoizm, podarować siebie. Miłość musi być całkowita, pełna, kompletna, regulowana według prawa Bożego i musi trwać wiecznie aż po niebo”.

 

Czyści i wolni

Joanna była bardzo uczuciowa. Lgnęła całym sercem do Piotra, ale znała wartość czystości. Bez dwuznaczności mówiła: „Czystość ma kierować właściwym i dozwolonym korzystaniem z przyjemności zmysłowych. Nasze ciało jest narzędziem połączonym z duszą dla czynienia dobra. Jak zachować czystość? Otoczyć nasze ciało ogrodzeniem poświęcenia. Czystość staje się piękna. Czystość staje się wolnością”. To właśnie wolność wewnętrzna daje szansę wyboru właściwej drogi życia. Joanna myślała najpierw o powołaniu misyjnym. Uczyła się nawet portugalskiego. Mając wątpliwości przedstawiła je swojemu kierownikowi duchowemu ks. Enrico Ceriani, który odpowiedział jej tak: „Jeśli kapitalne dziewczęta nie będą wychodziły za mąż, a będą to czynić tylko te z ptasimi móżdżkami, to pytam, jakie będziemy mieć rodziny? Odpraw nowennę, zastanów się i podejmij jasną decyzję”. Toteż Joanna modli się, zastanawia i nieodwołalnie postanawia wyjść za Piotra.

 

Otwarci na życie

Wreszcie nadszedł upragniony dzień ślubu, 24 września 1955 r. „Byliśmy tak szczęśliwi - wspomina Piotr. I nikt nie przypuszczał, co nam przyjdzie razem przeżyć”. Mieli już trójkę dzieci, kiedy podczas oczekiwania na czwarte, latem 1961, wykryto u Joanny bardzo niebezpiecznego włókniaka macicy. Specjaliści przedłożyli jej trzy możliwości: usunięcie włókniaka wraz z macicą, co ratowałoby życie jej, poświęcając jednak życie poczętego dziecka; usunięcie włókniaka i przerwanie ciąży, co pozwalałoby mieć dalsze dzieci; oraz próbę usuwania włókniaka przy jednoczesnym staraniu się, aby nie zniszczyć poczętego życia. Joanna wybrała... Piotr ze wzruszeniem w głosie przypomina: „Pewnego ranka, na około 15 dni przed terminem porodu, gdy wychodziłem do fabryki, Joanna jakby mimo woli mówi: Jeśli będziecie musieli decydować pomiędzy mną a dzieckiem wybierzcie dziecko. To samo zdanie powtórzyła kilkakrotnie również profesorowi, który ją operował, prosząc go usilnie, by uczynił wszystko, co w jego mocy, aby tylko ocalić poczęte dziecko”.

Urodziła się piękna dziewczynka, która tak jak mama pragnęła zostać lekarką. I też nosi imię Joanna ...

 

PS. Joanna Beretta Molla została kanonizowana przez Jana Pawła II w Rzymie, 16 maja 2004 roku.